Ania: Mamo, a chciałabyś mieć trzecie dziecko?
Ja: Nie myślałam o tym ale na razie raczej nie.
Ania ze zrozumieniem: Tak, troje dzieci to już by było szaleństwo, nie?
:)
Przyjechała do nas babcia. Przy okazji piosenki "O mój Rozmarynie" Ania poczyniła uwagę: Babciu, jak pojedziesz już do domu, to nie będę musiała słuchać twoich piosenek, które są smutne.
Babcia: Ale nie jest to smutna piosenka, jest tam fragment o miłości "Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej, zakocham się".
Ania: Ja tam wolę kochać ojczyznę.
:)
Wieczorna kąpiel. Nieco nerwowa atmosfera. Tata wychodzi z Jasiem.
Mówię do Ani: Aniu, mówię ci, jak ja czasem nie mam cierpliwości...
Ania: Do kogo?
Ja: Do taty.
Ania wzdycha i mówi: Ja też.
I po chwili dodaje: Chodź, przytul się.
:)
Ania gra w gry na komputerze. Obok siedzi Natasza (siostra cioteczna) i ją obserwuje. Wchodzi Jaś i Natasza skupia się na nim. Ania to zauważa: Natasza, patrzysz, jak gram czy na Jasia? Nie patrz się na Jasia, bo to ci nie przyniesie ani szczęścia, ani pieniędzy.
:)
Ania zeszła z huśtawki sama, bo tata ją do tego zachęcił. Pech chciał, że przy schodzeniu uderzyła się w łokieć. Mówi rozżalona: Tak się nie robi! Traktujesz mnie jak zabawkę!
:)
W szatni jesteśmy świadkami, jak mama jednego z chłopców na niego krzyczy. Mocno bez powodu. Ania milknie i słucha z uwagą a potem stwierdza po cichu: Ta mama Bartka jest taka trochę... (chwila zastanowienia)... nie do zniesienia.
:)
Tata tłumaczy Ani, że nie pójdzie na najbliższą rehabilitację (ma troszkę krzywy kręgosłup). Tata: Jutro nie pójdziesz, bo ja jestem w pracy, a mama musi być w domu z chorym Jasiem. Ania: Ale tato, nie możesz powiedzieć swojemu szefowi, że twoja córka ma rehabilitację? Tata: Nie mogę, bo szef jest w delegacji i sam jestem w pracy. Ana: A to jak jesteś sam, to przecież możesz robić, co chcesz, tak jak my w przedszkolu, gdy pani nie patrzy. :)
Ani rusza się ząb.
Czeszę Anię, trochę się spieszę, więc ciągnę. Ania protestuje.
Ja: Spieszymy się, zaciśnij zęby.
Ania: Chcesz, żeby mi ząb wypadł?
Ja: No tak, nie pomyślałam.
Ania: To trzeba myśleć, co się mówi.
:)
Ania: Mamo, a wiesz, jakiego słowa nie można wypowiedzieć przy antylopach?
Ja: Nie wiem.
Ania: "Bieg".
Ja: A dlaczego?
Ania: Bo wtedy antylopy szarżują.
:)
Jedziemy wieczorem na wesołe miasteczko. W drodze żywo z mężem dyskutujemy. Na to Ania przerywając nam: Słuchajcie, czy chcemy, żeby to wyjście było udane? To się nie kłóćcie.
:)
Budujemy z Anią na plaży zamek. Chłopiec - na oko siedmioletni - siedzący nieopodal przygląda się ale po pewnym czasie dołącza do budowania. Zagaduje co jakiś czas, więc odpowiadam. Budujemy tak jeszcze przez chwilę. W końcu Ania komentuje: Widzę, mamo, że masz nowego kolegę.
:)
Ania: Mamo, kto jest najważniejszy z Krakowa?
Przyznam się, że zaskoczyła mnie tym pytaniem, więc po krótkim namyśle niepewnie odpowiedziałam: Nie wiem, chyba prezydent.
Na to Ania: Nieee, chyba Pan Jezus.
:)
Odkryłam dzisiaj, że Ania schowała wczoraj słodycze, które jej kupiłam pod stołem kuchennym. Pytam, dlaczego to zrobiła.
Ania: Aaa, bo wczoraj miałam gorszy dzień, bo byłam niedospana i byłam taka trochę zrzędliwa.
:)
Ustalam z Anią nagrodę za nieobgryzanie paznokci przez jakiś czas. Ani zaproponowana nagroda się nie podoba.
Ania: Powinnaś jeszcze raz zrewidować fakty.
:)